Nie istnieje przedstawiciel handlowy, który po pewnym czasie,
nie poczuje pewnego zmęczenia kontaktem z klientem, lub nawet pracą jaką
wykonuje. Nie dlatego, że nie lubi, tylko dostrzeże, pewną stagnację i marazm,
oraz powielanie tych samych dialogów, technik sprzedaży czy kończąc nawet na
podejściu do klienta.
Pewnie, że dopóty, nie ingeruje to w funkcjonowanie
takiego pracownika, to nie należy ogłaszać alarmu, jednak jestem pewien, że już
wkrótce, pojawią się inne czynniki, jak zmęczenie rynkiem, czy nawet
nieoczekiwana stagnacja zawodowa. Gdy pierwszy raz rozpocząłem i organizowałem,
szkolenia sprzedaż, więcej było obserwatorów, niż chętnych, by z
nich skorzystać, co mnie trochę irytowało, ale musiałem zachowywać się tak, by
każdy słuchacz otrzymał nie moje niezadowolenie, a optymizm.
Początki pod
względem zysków finansowych, i przekonania mojej osoby do potencjalnego
kursanta, było bardzo trudne, zwłaszcza, że o takich szkoleniach, nie tylko nie
mówiło się za wiele. Ludzie u nas potrzebują zazwyczaj więcej czasu by przekonać się do nowych idei i sposobów działania. Pamiętam, że nawet ostatnio czytałem, że według jakiegoś tam raportu (nie pamiętam czyjego dokładnie, ale chodziło o jakiś prestiżowy magazyn ekonomiczny), w Polsce biurokracja tłamsi innowacyjność. Coś w tym jest. Zresztą myślę, że biurokracja u nas tłamsi jakikolwiek biznes, nie tylko innowacyjny.
Za granicą, podobnie szkolenia sprzedażowe,
potrzebowały kilku lat, do tego, by na swój sposób, na nim zaistnieć, podobnie
było u nas, choć może ten proces, trwał zbyt zdecydowanie za długo. Dalej można
się z takim zachowaniem spotkać, zwłaszcza gdy przychodzi ktoś, kto o takich
szkoleniach słyszał wiele, jednak nie to, co powinien.
Oczywiście, zawsze w
takich sytuacjach, staram się choć wyjaśnić, czym się tak naprawdę zajmuje, i
choć wcale nie jest to łatwe, to jednak czasem się udaje osiągnąć szybki
kompromis.